Możemy zaliczyć drobne sukcesy.
W piątek odebraliśmy ostatnią zamówioną w Empiku mapę, no to mamy już Peru i Boliwię.
No i prawie wybraliśmy GPSa ale po sobocie jakoś się odwidziało – myślimy dalej.
No a dziś, a właściwie w niedzielę na giełdzie minerałów zdobyliśmy tytułowego Jego:
„Piryt z Peru”