Odwiedziliśmy dziś lekarza chorób zakaźnych występującego pod tajnym krytptonimem „medycyna podróżna” zwanego przez nas j.w.
No i jedyny skutek to reaktywacja problemu – robić profilaktykę antymalaryczną czy nie robić. Niby rejon zagrożony, ale… Psikacze z deet zakupione, moskitiera w drodze, dżungli mało – więc po co się truć? No i jedno duże anty: 1 tabletka dziennie + siedem dni po = ~30 tabletek. x2 = 60 tabletek. W opakowaniu 12 = 5 pudełek, każde po ~200=1000 zł. No i już jestem chory. No to może tylko w rejonie najbardziej zagrożonym, ale który to??? Pani tropikalna poradziła kupić po paczce i 12 tabletek w najgorszym rejonie łyknąć – tam gdzie zasugeruje pilot. A jak nie zasugeruje to 400 zł w kubeł? Czas zadzwonić do biura – może podadzą statystyki umieralności uczestników wycieczek 😀
A przed nami ostatnie 3 dni. Marzena się szkoli a ja – bajobongo 🙂