Nie było tak źle, Ale cały dzień zleciał. Jedyna atrakcja to knajpa gdzieś w połowie drogi, w której jeden kumał po angielsku i mimo podwójnego potwierdzenia i tłumaczenia przez Adżu każdego zamówienia i tak każdy dostał co innego i to po godzinie – taki kraj. Wkurzona Marzena strzeliła focha z powodu opóźnień (mam autoryzację na to stwierdzenie) i musiałem jeść obie zupki. A, były jeszcze Góry Stołowe z widokiem na Kanion Kolorado – urocze miejsce 200 metrów nad doliną Gangesu, w którym poczęstowali nas naszym ulubionym rumem – chyba dla zdezynfekowania żołądków po tej knajpie. W krajobrazie dodatkowa zmiana – jest czyściej i krowy na sznureczkach, z własnymi karmnikami – jakieś mniej święte za to posiadające właściciela? No i śliczne sterty i konstrukcje typu domino z suszących się krowich placków.
Dojeżdżamy po ciemku, hotel Ideal Tower wypasiony, ale WiFi brak 🙁
Dzięki SKJ – zawsze na posterunku, placówka ABu coś szwankuje? Ma coś do roboty czy co 😉
proszę o poprawienie literówki w tytule 😉
Wasz Społeczny Kontroler Jakości