Czas na mało podsumowanko naszego współistnienia na wspólnym terenie z Asgardami. Tak, wciąż mieszkamy tu razem ale jeszcze nie w jednym stadzie, chodź malutkie symptomy towarzyskości się pojawiają, szczególnie u Norki, której nawet zdarza się przyjść przywitać nas po pracy – Modi wciąż zachowuje dystans, ale nie zaszywa się w kąt. Na to żeby same zjawiły się na kolanach i zażądały głaskania musimy trochę poczekać. Posadzone chwilę (Norah cztery chwile) wytrzymają bez nadmiernej paniki, więc rokują. 🙂
Codziennie koło 21 domagają się towarzystwa w postaci kogoś do trzymania wędki z myszą, bo inaczej zabawa jest nudna. A osoby muszą być dwie bo Norka swoja żywiołowością uniemożliwia zabawę Modiemu (a białą myszką na gumce to nawet on się chce pobawić).
Zrobiliśmy już porządki z toaletami, bo obawy że na naszych piętrach się pogubią były nieuzasadnione. Błyskawicznie zapamiętały że toaleta jest w KOTłowni na parterze, że stołówka jest przed kuchnią i żadne dodatkowe instancje 😉 tych obiektów nie są potrzebne.
Straciły też na atrakcyjności drapaki, to znaczy są używane do drapania, ale do wdrapywania już niekoniecznie. Albo zniechęcił je brak pazurów po przycięciu, albo … istnienie schodów, które zapewniają im wystarczający poziom zabaw na wysokości. Ale dziś złapana na gorącym uczynku Norah wspinająca się po bieniaminie (jedyny naturalny reprezentant drzew w domu) trochę przeczy powyższym wnioskom.
No i jeszcze jedna zmiana w domu – najładniej udekorowanym miejscem w domu jest teraz toaleta na dole – wylądowały tam wszystkie wazony z kwiatami i inne martwe natury :D.
No i pamiętajcie: nie kupujcie kotu legowiska – kompletnie go ono nie interesuje, krzesło, pudło, papierowa torba, parapet, schody – tak, legowisko – nie.
Istniało podejrzenie, że Modi dokonał pierwszej zbrodni w postaci zaznaczenia terenu, ale chyba zostanie uniewinniony. A było to tak. Przyjechał transport żarcia. Z pudła lekko jechało smrodkiem kotopodobnym. Dochodzenie wykazało lekko wilgotne w środku pudło. Ale obok było pełno saszetek z mokrym żarciem. Zapach wskazywał jednak na to, że w magazynie jakiś kot zdążył oznakować przesyłkę w trakcie pakowania. Saszetki tez lekko waniały, więc przemyliśmy je, sprawdziliśmy czy któraś nie pękła i po umyciu czekały na stole w kuchni na zapakowanie do szafki. Następnego dnia Marzena pakując je na miejsce odkryła, że są mokre i śmierdzą na potęgę. Nastąpiło wielkie wietrzenie i analiza każdej torebki pod wodą, wynik – szczelne. Jak nic Modi poprawił po obcym kocurze, żeby jego było na wierzchu – trudno mieć pretensje – jego teren, jego prawo. Ale po otwarciu saszetki do karmienia wygłodniałych pyszczków okazało się że smród jest w środku i nie był to smród naturalny, bo Asgardy odmówiły kontaktu swych szlachetnych podniebień i jelitek z zawartością saszetek – będzie reklamacja, a mamy tego ze 20 a kolejne w drodze. Miamor’ki kurczakowe nam podpadły. Jutro ostateczny test na losowej próbce. W każdym razie Modi uniewinniony. Uff.
Poniżej dwie metody schodzenia z drapaka w wykonaniu Norah – lot koszący i zejście klasyczne tyłem ze zdobyczą w zębach. Wybór metody zależy od aktualnego położenia zdobyczy.
Nad zdjęciami Norki w locie trzeba jeszcze popracować – na razie jest za szybka 😉