Od jutra Asgardy będą w domu same. Dziś były pod męską surową opieką, czyli ja wykańczałem zdjęcia (tak, tak – już można oglądać), a stadko spało. Co jakiś czas zmieniały miejsce, bo słoneczko trochę przygrzewało. Biedna Norka najbardziej lubi spać na książkach, a za miesiąc się tam nie wciśnie, bo apetyt jej dopisuje. Modi uwielbia parapety, ale swoim ulubionym podłóżkiem nie wzgardzi.
Rano odbyły się jeszcze biegi przełajowe, a potem już czas z kotami polegał głównie na bieganiu po całym domu i szukaniu – gdzie też się maleństwa pochowały.
Żadnego strajku głodowego o 12 nie było – spały o tej porze w najlepsze. Koło 14 coś zaczęły sygnalizować to dostały po dwa serduszka, żeby nie straciły apetytu na obiadek podawany po powrocie Marzeny. Ale powrotu nie ma bo w pracy 3 dni jej nieobecności to już zaraz paraliż i bonanza 🙂 Więc posiłek kociaki zjadły z mojej ręki i wtedy Modi nawet mnie lubi :D.
No i przyszły zaginione śrubki do drapaka (już i tak został zmontowany na zastępczych) – po tygodniu!!! Ale to nie wina pana drapakarza tylko wspaniałej tfu Poczty Polskiej.
No i na tym chyba koniec relacji tydzień z życia przybyszy z Krainy Asgardu.
Ten ogon to „w marszu” dopiero prezentuje się w całej okazałości 🙂
Ogon Modiego – w rzeczy samej- imponujacy! Tylko pozazdrościć…Szkoda, że jestem alergikiem. W mojej rodzinie są koty rasy Main coon i tonkijskie, stąd mam słabość do nich, ale Wasze są równie urocze!