Znaczy pierwszy dzień – za nami. Po nocy, z której niewiele pamiętam poza tym, że padłem na górze razem z oboma i Modi zaraz zwiał :D. No i jakoś wyszło tak, ze ja spałem na antresoli z Norką (ona na półce pod ławą) a Modi pod łóżkiem w sypialni z Marzeną. Rano obudziło nas dawno niesłyszane chrupanie w kuchni i Modi robiący „kłaczek”. Nasz kocurek nie dość, że w ogóle jest trudno dostępny to do tego chyba tęskni za domem :(. Ale już pod koniec dnia wylazł ze swojego schronu pod łóżkiem i trochę pozwiedzał, pooglądał akwaria i nawet coś zjadł. Info od Magdy żeby może dziś im nie dawać mokrego przyszło za późno, w międzyczasie Norka wcinała wszystko co było i leciała dwa piętra bronić misek przed Modim.
Nora specjalizuje się w łażeniu po drapakach (stoją już oba, ale czy ostatecznie to trudno powiedzieć – takie beta testy), ale potrafi tylko w górę, boimy się wyobrażać jak ona zejdzie. No i oczywiście drapak do sufitu jest za krótki – wędrowniczka poszłaby wyżej.
Generalnie prawie cały dzień ładnie przespały, a co będzie jutro – zobaczymy.