Minął rok od czasu kiedy napisaliśmy do Magdy: „mimo paskudnej pogody jesteśmy na tak”, co było zaakceptowaniem powiększenia rodziny o dwa przesympatyczne futrzaki. Dziś trochę wspomnień z czasów kiedy jesień 2010 była jeszcze „złota” a nasz szkodniki hasały radośnie po ogrodzie.
Niestety jak widać Norka uwielbia hasać w sposób dużo bardziej dynamiczny od Modka co przysparza nam wielu wrażeń.Właściwie to ona już wychodzi tylko po to żeby zaraz zwiać więc już ma szlaban na swobodne bieganie po ogrodzie bez opieki. A Modek ma szlaban za awantury i demonstracyjne znakowanie drzwi tarasowych spowodowane tym że jest ciemno i zimno i nikt kota nie chce wypuścić na ogród (a to myśmy wymyślili tę idiotyczną zmianę czasu zapewniający powrót z pracy do domu w nocy???).
Zresztą nasza wędrowniczka potrafi sama wrócić ale tylko wtedy gdy się po nią pójdzie i spróbuje załapać. Wtedy jej się przypomina gdzie jest dom i małpią metodą wspina się na siatkę i ląduje po drugiej stronie. Ten płot ma ponad 2 metry… A potem udaje się na odpoczynek w drapaku na kolumnie lub do swojego pokoju czyli na antresolę.
W ramach rekompensaty za jesienne szlabany dziś zafundowaliśmy Asgardom wycieczkę do parku w celu zobaczenia prawdziwego DRZEWA. Najpierw wylądowaliśmy koło Orbity, ale tam był taki hałas samochodowy że sami mieliśmy dosyć po pięciu minutach a co dopiero koty. Ale przy okazji dowiedzieliśmy się że dla nich samochód i buda to już część domu – od razu zwiewały do tej namiastki własnego kąta. Potem dotarliśmy do Lasku Osobowickiego i tu już w spokoju podziwialiśmy naszą wędrowniczkę w akcji. Norah może spokojnie chodzić na smyczy pod warunkiem że idzie w tę stronę którą ona wybiera. Można z nią spokojnie spacerować. Natomiast Modi siada i się czai – obserwuje Achat Clopilet (Plavix) en Ligne sans Ordonnance , nasłuchuje, wącha. Ale spanikowany mocno nie jest więc jeszcze kilka wypraw i może tez odczuje radość z wietrzenia nosa na innym niż swój teren.
Na koniec wylądowaliśmy w maminej kociarni, gdzie Asgardy musiały zmierzyć się ze stadem kotów i psem. Zajęły strategiczną pozycję pod ławą i tam spokojnie przespały naszą wizytę pełniąc na zmianę wachtę
No to może jak już „zaliczyliście” Iran (brr, ja się bałem) to może w przyszłym roku znowu razem…
Cześć Sieniasy!
Własnie wróciliśmy z Iranu (Persji do 1935 r.) Było cudnie, choć persów (kotów) nie widzieliśmy.
Wasze za to pięknie wyglądają!!!!!
Jaro, zdjęcia są znakomite.
Helena i Henryk