Jutro pierwszy dzień wiosny więc ostatnia garść zdjęć zimowych z podróży z Norką. W ramach przyuczania Norki do podróży zafundowaliśmy jej kilka łikendów w samochodzie. Zaowocowało to paroma fajnymi zdjęciami i… Norką fruwającą w każdym kącie samochodu oraz potuptanym kokpitem. Ale w efekcie tego nasz mały podróżnik może jeszcze nie tęskni, ale już nie marudzi jak jedziemy. A radość po powrocie na widok własnego garażu – bezcenna.
A teraz na ziemię 🙁
Miano wirusa wyszło 1:100, co oznacza że miała kontakt z wirusem. Podobne miano ma 60% kotów, więc niby OK, ale nasz wet na dokocenie twardo mówi: nie. I szanujemy go za to, ale chyba nie wytrzymamy i będziemy musieli nad nim popracować, szczególnie że poprzedni łikend spędziliśmy na wystawie kotów i po przegadaniu kilku godzin z naszą Asgardową Magdą chęć zaproszenia kocura do domu odżyła. Tyle że nie wiemy czy Norah będzie z tego powodu szczęśliwa. Bycie na pierwszym planie i niedzielenie się nami z nikim chyba jej pasuje. Nie to żeby szalała z miłości za nami, ale pilnuje naszych obowiązków i stałych rytuałów 🙂
🙂