Dziś „ambitnie” – celem wyprawy jest trzytysięcznik Schareck(3122). Ale oczywiście nie będziemy zapierniczać tysiąc metrów w górę. Z pomocą Mölltaler Gletscher – Erlebnis 3000 dostajemy się na 2800 i zostało nam do przejścia 300 metrów w górę, za to w całości po lodowcu z pięknym widokiem na góry i śmigających narciarzy. Zaprawa z Kasprowego się przydała i trudno sobie wyobrazić jak można tu wejść bez kijków. Szlaku jak zwykle nie ma, ale i nie jest za bardzo potrzebny. Mamy dojść do górnej stacji wyciągu kanapowego (wcześniej nabyliśmy bilety aby nim zjechać), a potem to już w kierunku „na krzyż”. Po godzinie cel został osiągnięty ale sapanko było niezłe.
Jak już wleźliśmy na szczyt i zrobiliśmy fotki, to okazało się, że to nie ten :).
Schareck jest kawałek dalej i kawałek wyżej, za to jak za chwilę się przekonaliśmy – Orla Perć to droga dla rowerów w porównaniu z półgodzinnym spacerkiem na szczyt właściwy. No i ta końcówka po grani – żadnych klamer czy łańcuchów – mój lęk przestrzeni miał się czym nakarmić 🙂
Scharek 3122. Wyżej już nie będziemy.
W skrzynce na krzyżu był ukryty zeszyt. Mamy nadzieje że była to księga pamiątkowa a nie rejestr wyjść alpinistycznych, bo oczywiście się tam wpisaliśmy.
Dla grzecznych dzieci – ciasteczko.
Wracając wpadliśmy jeszcze na zaległą Panoramabahn Kreuzeck. Trzeci raz byliśmy w tym miejscu i zawsze coś przeszkadzało we wjechaniu ta kolejką. I słusznie. Jedzie się krótko, tylko na 1200 i ląduje prosto w małej knajpce, w której przygrywa ta urocza orkiestra – i nie ma gdzie się schować. Grzecznie kupiliśmy colę i pilnowaliśmy gościa z obsługi, żeby przypadkiem nie zjechał na dół bez nas, bo godzinę byśmy tam nie wytrzymali. Wędrówki z tego miejsca tylko leśne, więc ten punkt nie jest dobry do wypadów z widokami – tu już raczej nie wrócimy.