Zwariowany wypad w Tatry. Marzena miała służbową imprezę, ja pojechałem incognito. Jeden wieczór osobno i dwa dni razem. Dla bezpieczeństwa na samotną wycieczkę podreptałem tylko do Doliny Chochołowskiej a potem spędziłem czas spotykając starych znajomych na Krupówkach, powodując zresztą niezłe zdziwienie. Tylko żony nie udało mi się spotkać 🙂
Kolejny dzień to poranna ucieczka do naszego kochanego Murowańca. Po pozostawieniu gratów udaliśmy się na tradycyjne śnieżne wejście na Kasprowy. Okazało się to niezłą zaprawą przed tym co będzie za miesiąc (wg wpisów – za chwilę). Wleźć się udało, zejść też. Tylko w schronisku był obciach jak chłopaki z czekanami i linami pytali się nas co dzisiaj zrobiliśmy.
No i kolejnego dnia rano wykonaliśmy zawrotną trasę do Czarnego Stawu, gdzie zastaliśmy śnieg, ciszę i spokój oraz pojedynczych wariatów idących na Zawrat i Karba. A potem – do domu, do kotków…