Dziś tylko spokojny wyjazd przez Osakę do Himeji. Wymeldowaliśmy się z hotelu. Bagaże wylądowały w przechowalni. Naszym ulubionym shinkansenem dotarliśmy do Himenji. I spokojna wyprawa się zakończyła. Marzena zostawiła komórkę w hotelu. Zaczęła się akcja poszukiwania namiarów na hotel. Wszystkie dane zostały w przechowalni. Dodatkowo komputer bossa zatkał się stadem aktualizacji. Dopiero „ostatnia najważniejsza kieszeń” kryła bezcenny numer telefonu do hotelu. Telefon M się znalazł , czeka na recepcji – rozpoczęło się omawianie wariantów jak go odebrać, bo i tak mieliśmy wracać do Kioto po bagaże a dopiero potem do Tokio.
Urwaliśmy się wcześniej i SAMI pojechaliśmy shinkansenem do Kioto. Potem biegusiem do hotelu, z powrotem na dworzec i jeszcze starczyło czasu na obiadek i odnalezienie przechowalni bagażu. Ale była wyprawa! Wszystko szło pięknie – najtrudniejsze okazało się wyjście dworca w Kioto, tym razem M okazała się czujniejsza i wyprowadziła nas z tego labiryntu. No i bylibyśmy bohaterami dnia, gdyby nie to że nasza grupa dojechała na spotkanie w przechowalni bagażu pomniejszona o dodatkowe dwie osoby, ale to już zupełnie inna historia…
Obiecuję – to ostatnie zdjęcie shinkansena. 😉
Widok z pociągu na nasz wczorajszy Sky Umeda i…obiad.
A zamek w Himeji? Piękny. Byłby, gdyby nie to że jest w remoncie i jego największy budynek jest w tradycyjnym hangarku. Tu symbolem jest Biała czapla więc podobnie jak wczoraj wszędzie były jelonki tak tu są czaple, co widać nawet na płytach kanalizacyjnych.
Tak zamek wyglądał kiedy wyglądał i będzie wyglądał:
A tak wygląda dziś:
Jesteśmy w Tokio – prawie jak u siebie. Od rana rozpoczynamy tułaczkę do macierzy.
Sayonara. Bez odbioru.
„orzeł wylądował” i protokół podpisał
„Odbiór” niezbędny po dotarciu zgodnie z „Protokołem zdawczo-odbiorczym” 😉
Wow genialny blog. Cudowne zdjęcia! Zazdroszczę wspaniałej wyprawy. Oby tak dalej. Pozdrawiam 🙂
Moim marzeniem zawsze było przejechać się tym japońskim pociągiem z zawrotną prędkością. Z tego co słyszałem to nie jest tania podróż ale warto. Emocje gwarantowane.