Prawie wysuszeni wyruszyliśmy na północ. Po drodze w planach miał być Preikestolen, ale pogoda nie rokowała, że będzie lepiej niż wczoraj. Druga główna atrakcja padła 🙁 Mamy po co tu wracać 🙂
Jakimś cudem udało nam się spakować 🙂
Droga kręta i wąską jak diabli. Jechanie przepisową 80 jest niemożliwe. Po drodze zaliczyliśmy dwa promy i kilkadziesiąt tuneli. No i w końcu zobaczyliśmy fiordy – z lewa , z prawa i pod sobą. Dotarliśmy na nasz kemping, mamy dwa pokoje i salon – świat stał się piękniejszy. Oby taki był też jutro, bo plany mamy ambitne. Dobrze że tu słońce zachodzi o 23 to zawsze jest zapas dnia.
[Trochę fotek się pojawiło – reszta w miarę wolnych mocy produkcyjnych i szybkiego netu. Tu akurat jest koszmarny.]
Nasz pierwszy prom – Ze Stavanger do Tau.
Posiłek „gdzieś na trasie”. Zwracają uwagę gustownie zainstalowane górskie buty i kurtki pobierające ciepło i oddające zbędną wilgoć.
A dalej nasz najpiękniejszy i najluksusowszy kemping w Roldal.