Ruszamy dalej. Opuszczamy nasz wypasiony kemping (nikt nie chce sprawdzać jak ładne wysprzątaliśmy pokój, co skutkuje pozostawioną rogasiową kiełbasą w lodówce) i ciągniemy dalej – na poszukiwanie kolejnego kempingu w miejscowości której nazwa pojawia się w wielu miejscach na mapie. Mamy nadzieję, że celujemy we właściwą.
Po drodze M ma ochotę na morelle czyli czereśnie. No i słusznie bo to rejon owocowy – jedziemy cały czas wzdłuż fiordu i plantacji czereśni. Punkty sprzedaży w większości są samoobsługowe – stoi na straganiku kilka kobiałek owoców, skarbonka i cena. TO TU TAK DZIAŁA. A dokładnie to pewnie działało dopóki nie przyjechali imigranci. W powszechnie katolickiej, prawej i sprawiedliwej nie przyjęłoby się 🙁
No ale my „pechowo” zatrzymujemy się przy owocodalni wypasionej – z obsługą. Pani obsługująca mów „Dzień dobry” – pierwsze skojarzenie z arabami uczącymi się polskich słów aby ściągnąć turystów, ale ona mówi za dobrze i za dużo – Polka z wielkopolski przyjechała do pracy. Gadamy chwilę https://web9726.greatnet-hosting.de/antibiotico/ejennu/index.html , strzelamy fotę i w drogę.
Docieramy do wodospadu Faringfosen bodajże (tylko Kara zna wszystkie nazwy, ale wtedy kiedy mam czas na pisanie to śpi). Potem mała cofka, prom (znowu się udało z marszu załapać) i pędzimy do słynnej kolejki we Flam. Fajny widok – na prawie jednym peronie parkuje pociąg i statek. Czekamy tylko godzinę i za skromne 380 NOK od łebka jedziemy w dwugodzinną podróż tam i z powrotem do czegoś na „m”). No może dla Japończyków to atrakcja, ale jak się wcześniej przejechało 1500 km po Norwegii to ta reklamowana „Norwegia w pigułce” nie robi na nas wrażenia. Można było sobie darować, szczególnie że to taki zwykły pociąg a nie jakiś zabytkowy parowóz.
Gdzieś po drodze był wypasiony 24 km tunel… z rondem w środku. Do kompletu brakuje jeszcze wyświetlania filmów.
Koło 22 krążymy gdzieś po okolicznych wioskach w oszukiwaniu naszego kampingu. Do Mirka dzwoni telefon i po chwili mimo że rozmowa dotyczy naszego kemingu rozmawia po polsku. Znowu Polak – tym razem prowadzący kemping – upewnia się czy na pewno będziemy. Czy jacyś Norwegowie tu jeszcze pracują???
Kamping położony świetnie, jakość – hm – jakaś taka swojska 😉 Jedną noc przebidujemy a rano M nam zafunduje taką pobudkę że szybko zwiejemy.
Macie worek przygód i moc wrażeń.
a więc wodospad to Voringsfossen a Hjele to Hjelle a właściwie to okazało się, że to Folven Camping już za Hjelle w drodze do Folva (Rv 15)
I to na „m” to Myrdal