Realizujemy odłożone na półkę marzenie wyprawy w rodzinne strony naszych Asgardów. A ponieważ benzyna tam po 9 albo i więcej każde spanie po kilkaset to mamy furę pełną żarcia, namiot, śpiwory i… nie za bardzo zaplanowaną trasę za to 2 tygodnie wolnego i cel: minąć koło podbiegunowe i dotrzeć to „najbardziej polskiego” miasta w Norwegii – Narviku. Etap I pakowanie mamy częściowo za sobą – udało się bez deszczu zapakować bagaże naszych współtowarzyszy niedoli K&M. My będziemy dopychać dziś wieczorem. A w sobotę rano śmigamy do Kilonii gdzie (mamy nadzieję) czeka na nas prom do Oslo. Potem Stavanger i na północ, za zorzą. Skandynawię mamy wykończyć w Karlskronie w Szwecji na kawie u „ciotek”. Dwa razy trafiliśmy to trafimy i trzeci 🙂
Początek bloga ciężki bo wp coś pozmieniało, jakiś nowy regulamin, jakieś kurde uproszczenia – nie wiadomo co się będzie działo – ale na razie widać. Więc na przełamanie lodów – mały Norweg w bagażniku 🙂
kici, kici, … – a instrukcji nie ma 🙁
gorąco kibicujemy udanje podróży