Drugi etap podróży do Szanghaju. Pobudka w środku nocy, bo o 6:30 wyjeżdżamy na dworzec. 6 godzin podróżujemy „prawie jak szingansenem” czyli szybkim pociągiem (wyciągnął 250 km/h). Mijamy pola ryżowe, kilometry autostrad, gigantyczne mosty na Jangcy, pola uprawy lotosów, jakieś wielkie sady. Dojeżdżamy punktualnie. Wszystko jest wielkie – od bocznicy z torami po horyzont do dworca z peronami po horyzont. A potem wieżowce… W ciągu ostatnich 20 lat powstało ich tu 5000 (tych powyżej 30 pięter). Zwiedzamy niby najludniejszą ulicę handlową świata – Nanjing. Nic ciekawego, żadnych szoków poza ciągłymi próbami sprzedania nam Rolexów i vitonków (kopi, kopi) oraz ofertami „masażu” jak tylko się na chwilę rozdzielimy. Dużo ciekawsze jest nabrzeże czyli Bund skąd wspaniale widać nowoczesne budownictwo na wprost starego – brytyjskiego. I znowu stado czerwonych flag na każdym budynku, żeby turysta nie zapomniał gdzie jest, bo architektura na to nie wskazuje,
Jutro Szanghaj cd i okolice. Chyba już tęsknimy za domem. 3 tygodnie to jednak długo 🙁