Jak mawiają pasażerowie (i piloci) rajdu do Suraża: „Wczoraj zalew dzisiaj Narew”. Czemu do Suraża? Właściwie to po nic, ale jechaliśmy na zachód szlakiem cerkwi i gdzieś musiała być granica. Wyszła w mieście Suraż. Tak naprawdę pojechaliśmy zobaczyć „Krainę otwartych okiennic”. Nie róbcie tego, a przynajmniej nie na rowerze. Gdybyśmy pojechali z rowerami to te 16 km nieźle byśmy przeklinali, a otwartych okiennic tyle co kot napłakał. A przypadkowo trafiliśmy do Plutycza i tam było więcej okiennic niż na całym tym szlaku.
Ale na szczęście pojechaliśmy samochodem i z radością zatrzymywaliśmy się przy każdej kolejnej cerkwi. Wszystkie niestety zamknięte, tylko w „naszej” w Siemianówce załapaliśmy się na mszę. Klasyka – w środku same kobiety i dzieci a faceci przed świątynią omawiają „ważne sprawy”. Batiuszki nie zobaczyliśmy, bo leciała jakaś niekończąca się pieśń, przy której nawet kobiety w środku zaczęły plotkować.
Cerkwie są tak kolorowe że czasami wyglądają jak z rosyjskich bajek, a te świeżo odremontowane, ze złotymi kopułami to już odlot. Ale do tego potrzebne są zdjęcia, a do zdjęć normalny net a nie komórkowy, czyli domowy 😛