Jakieś półtora roku temu Gordon Sumner nam się rozchorował i pojechaliśmy do Krakowa na pusto. W tym roku rzucił nam poważniejsze wyzwanie i musieliśmy pojechać trochę dalej i zupełnie w innym kierunku. Za to przy okazji odwiedziliśmy nie tylko Sopot i naszą ukochaną Jastarnię, ale i Gdynię i nasze wspaniałe kierownictwo kajakowe.
Zaczęliśmy od wizyty w Gdańsku w celu odwiedzenia cukierni Umam i spożycia „cycków”. Były tak śliczne że musieliśmy wziąć cztery porcje, bo nie mogliśmy się zdecydować. Co to cycki? Takie ładne kolorowe – widać na zdjęciu. Poznaliśmy je przy okazji wizyty naszego kierownictwa kajakowego w naszych skromnych progach. Jak oni to dowieźli?!? Po cyckach zestaw obowiązkowy po starym mieści i jedziemy szukać hotelu a potem Opery Leśnej.
Ciągle pada… Przed wejściem do Opery Leśnej kolejka czekających na przejście przez ochronę http://psychomotorik.de/wp/.tmp/reglan/index.html , a potem drzewa pełne parasoli, które ochrona zatrzymała „do depozytu” – do odebrania po koncercie.
W promocji obok Stinga w Operze Leśnej poznaliśmy młodego Summera czyli Stingowego syna. Z daleka nie do poznania :). Młody był na rozgrzewkę, stary jako danie główne. Pojechał chyba wszystkie swoje przeboje a Roxane na bis było majstersztykiem. Warto było się tłuc całą Polskę żeby przeżyć ten wspaniały wieczór. Tylko szkoda że nic ze „stoczniowych” kawałków nie było, a myśmy już je polubili…
Następnego dnia powłóczyliśmy się po Gdyni, gdzie napatoczyliśmy się na wmurowanie pamiątkowej tablicy z okazji wizyty kolejnego pasażerskiego giganta Main Shiff 5. Ale Queen Marry 2 i tak jest większa 🙂 Statek dopadliśmy dopiero chwilę później, przeszukując porty wzdłuż wybrzeża. Potem pojechaliśmy do Jastarni na snobistyczny obiad w Werandzie. Pierwszy raz w życiu płaciliśmy za parkowanie w Jastarni – zawsze było pusto. Po nadmorskim spacerku i chwili kontemplacji zaliczyliśmy bramkę statutową – w tym roku już 48 i siups do Pruszcza Gdańskiego. Siups trwało godzinę do samej Redy, bo wszyscy robili siups więc utknęliśmy w korku. Ale przed nocą zdążyliśmy, kiełbaski i mufinki spożyliśmy. Potem hotel, poranna wizyta nad zatoką i do domu. A następnego dnia z powrotem na północ 🙂