No i się nam parki skończyły. Dziś zaliczyliśmy ostatni – Yosemite. Zobaczyliśmy kilka sekwoi, które faktycznie są wielkie, ale nie mniejsze wrażenie robiły sosny panderosa wyjątkowo grubaśne w tych lasach. Ten dzień jest mocno przeciążony dojazdem do SF więc pędziliśmy po parku szybciej od Japończyków. Nawet szef wmówił nam że widzieliśmy wszystkie sekwoje, które wcześniej zaplanował, mimo że tak nie było. No cóż – uroki emeryckich wycieczek. Aaa, jeszcze widzieliśmy miejsce po wodospadzie, który się był wysechł i wygłodniałe wiewiórki. Wcześniej w innym parku, chyba Zion widzieliśmy fajną reklamę pod hasłem „nie jedz ludzkiego jedzenia” ze zdjęciami dwóch wiewiórek. Jedna spasiona a druga normalna mówiąca „schudłam 3 funty i czuję się świetnie”.
Do San Francisco dojechaliśmy nocą z pięknym widokiem na miasto. Jutro/dziś trochę posnujemy się po mieście. Pierwszy raz śpimy 2 noce w tym samym miejscu. No i skończyły się upały. Dziś na przełęczy były 3 stopnie, a w SF jest koło 20.
W programach informacyjnych świat kończy się na USA. Jak istnieje coś poza to tylko w powiązaniu, np. Ford przenosi produkcję małych samochodów do Meksyku. Clinton się wywróciła a jej lekarz powiedział całą prawdę. Więc jednak istnieje kampania, ale tylko w TV, na ulicach nie ma, chyba że w dużych miastach. Dowiemy się za kilka godzin.
Reklamy głupsze od naszych, ale to chyba oczywiste.