Przypomniało mi się, że skrzętnie zbieraliśmy ślad przez całą drogę. Niestety nasz wysłużony Garmin poległ gdzieś w górach i stał się już tylko wysokościomierzem. Szkoda Bohatera – w Norwegii uratował nam życie, a teraz wrócił do kraju przodków i padł z wrażenia. Może go tajne służby zdalnie zabiły? Kto to wie 🙁
W rezerwie był mały tani Holux, który nieźle odwalił swoją robotę. Efekt poniżej 🙂