Trochę czasu minęło od poszukiwania zimy w poprzednim wpisie. Nie dość, że narobiło się zaległości to do tego zapomniałem jak się używa WP. Ale próbujemy… Podsumowanie roku 2020 – czas zacząć 😀
Będzie trochę randomowych kotów w różnych sytuacjach i trochę wycieczek. Wbrew temu, że cały świat stanął na głowie i wyjście z domu do Lidla było wymuszoną atrakcją co 2-3 tygodnie, cmentarze na 1.11 były zamknięte a paczka odebrana z paczkomatu czekała dobę w kwarantannie w garażu coś się jednak działo w chwilach dołującej fali zachorowań.
W początkowym okresie najwięcej podróży odbywaliśmy z naszymi ulubionymi yotuberami, którzy osadzeni w domach zamiast po tajlandiach i amerykach zwiedzali okolice. Chociaż jeden „szczęśliwie” utknął na Filipnach 🙂
Też blisko
Jakiś urlop (na który jak to kiedyś powiedział prezes „niestety musimy chodzić”) przewaliliśmy na okoliczne okolice w koło domu. Ale udało się też pojechać na celową wycieczkę do Zamku Czocha. Też był zaległy i nie po drodze. Ale jak się później okazało wracając przypadkowo trafiliśmy na Zamek Grodziec i to sprawiło nam dużo więcej frajdy.
Nad morze
W czerwcu wyjechaliśmy na kompletnie nieodpowiedzialną imprezę jogową do Karwieńskich błot. Niby nad morzem, ale do rzeczonego morza z pół kilometra, ale dzięki temu miejscowość pusta. Zero turystów, zero chińszczyzny, zero „projekt plaża” i balonów. Cisza. Marzena jogowała – tak tak, to był wyjazd na jogę a ja tymczasem rowerowałem po okolicy. Więc w sumie było super – dla każdego coś miłego. No i zaliczyliśmy Jastarnię 😀
Nad jeziora
To było spełnienie jednego z naszych marzeń i udało się je zrealizować w dosyć ekstremalnym czasie. Pięknie wiało, pięknie wesoło było – może jeszcze kiedyś… Powstał nawet z tego wydarzenia film, ale był długi i nudny jak reklama Apartu. Mimo analiz i szkoleń nie potrafiliśmy niestety zrobić z niego czegoś tak fajnego jak nasi ulubieni youtuberzy, którzy podtrzymywali nas przy życiu w najgorszym czasie.
Reasumując (nie mylić z reasumpcją)
No i wcale nie mało. I ani jednego zdjęcia w maseczce, ale faktycznie w pierwszej fazie szaleństwa nosiliśmy raczej bandanki. W każdym razie jak się podsumuje to trochę tego wyszło mimo mrocznego czasu. Największe cyrki to mamy z koncertami, bo prawie wszystkie się albo poprzesuwały albo odwołały. Stinga mamy już przesuniętego o 2 lata co uwzględniając fakt że bilety się kupuje rok wcześniej to będzie najdłużej w historii wyczekiwany koncert :). Ale Pietruchę w Teatrze Polskim udało się zobaczyć w wersji covidstyle – maseczki i co drugie miejsce wolne.
Mało treści ale ten wpis i tak powstawał ponad miesiąc do tego pewnie będzie wymagał multum edycji żeby na końcu jakoś wyglądać 🙂