Nadmorskie podróże, w sumie to chyba tylko Jastarnia

Dopadliśmy Stinga w Sopocie

Jakieś półtora roku temu Gordon Sumner nam się rozchorował i pojechaliśmy do Krakowa na pusto. W tym roku rzucił nam poważniejsze wyzwanie i musieliśmy pojechać trochę dalej i zupełnie w innym kierunku. Za to przy okazji odwiedziliśmy nie tylko Sopot i naszą ukochaną Jastarnię, ale i Gdynię i nasze wspaniałe kierownictwo kajakowe. Zaczęliśmy od wizyty…

Jastarnia jesienią

Jako że nie do końca jesteśmy normalni, postanowiliśmy przejechać 600 km żeby zobaczyć wielką kocią kuwetę z jeszcze większą słoną kałużą. Krótko mówiąc wyjechaliśmy do naszej ulubionej Jastarni. Co prawda przeżyliśmy już kiedyś dramatyczne chwile zamykania lokali na naszych oczach, ale to co przeżyliśmy wczoraj przerosło nasze obawy. Przyjechaliśmy późno , bo dopiero koło 18…

Zanim będzie na temat…

Trochę tu nudą zawiewa a ONA już nadchodzi. Ale zanim się pojawi (i nie mamy na myśli zimy :D) zakończmy chociaż budowę oczka. No i też parę znaczących wspomnień z tego lata też się załapie. Były Tatry… Było też ukończone oczko – analizowane przez Noxa ze wszystkich stron. Był pies w domu, ale nie wzbudził…

Były drobne kłopoty…

Już, już mieliśmy płacić duuużą ratę a tu informacja, ze brak kompletu, że może nie pojedziemy a my tymczasem odpoczywamy tutaj:   No, ale stanęło na wcześniejszym wyjeździe i może jednak zobaczymy Meksyk w tym roku. A na razie „stary człowiek i może/morze”: