Dzień 9 (21.07 – niedziela): Nordland

Najpierw rzut oka na nasz uroczy akademik. Użycie sieci póki jest. Pierwsze starcie z „posprzątaj po sobie” w jadalni. Zwrot naczyń gdzieś w kuchni, od razu każdy oczyszcza swój talerz z odpadków, sztućce do michy, filiżanki do skrzynki – nasz sanepid by zawału dostał na sam widok klienta w kuchni. W holu bardzo praktyczna rozpiska…

Dzień 8 (20.07 – sobota): Trasy samochodowe

Jak już pisałem M wykurzyła nas z domku o 8:30 prosto w paskudną mokrą chmurę. Mnie zdechł akumulator w aparacie a zapasowy jakoś nie chce się odnaleźć. Rogasie mają gorzką kawę , bo M robiła a my nie słodzimy. No ale żeby tylko takie problemy były. Zaraz po stracie wjeżdżamy wyżej i nie widać nic.…

Dzień 7 (19.07 – piątek): W poszukiwaniu Hjele

Ruszamy dalej. Opuszczamy nasz wypasiony kemping (nikt nie chce sprawdzać jak ładne wysprzątaliśmy pokój, co skutkuje pozostawioną rogasiową kiełbasą w lodówce) i ciągniemy dalej – na poszukiwanie kolejnego kempingu w miejscowości której nazwa pojawia się w wielu miejscach na mapie. Mamy nadzieję, że celujemy we właściwą. Po drodze M ma ochotę na morelle czyli czereśnie.…

Dzień 6 (18.07 – czwartek): Okolice Odda

Siąpi i leje – na zmianę. Zresztą zmiany widoczne są po każdym tunelu. Nawet czasem zaświeci słońce, ale tak czy siak pogoda jest do d… Trudno iść w góry na kilka godzin kiedy już przy wyjściu pada a w górze widać, że nic nie widać. Więc dziś kółko wkoło fiordu Hardangerfjorden. Stado tuneli i dwa…

Dzień 5 (17.07 – środa): spokojnym rytmem do Roldal

Prawie wysuszeni wyruszyliśmy na północ. Po drodze w planach miał być Preikestolen, ale pogoda nie rokowała, że będzie lepiej niż wczoraj. Druga główna atrakcja padła 🙁 Mamy po co tu wracać 🙂 Jakimś cudem udało nam się spakować 🙂 Droga kręta i wąską jak diabli. Jechanie przepisową 80 jest niemożliwe. Po drodze zaliczyliśmy dwa promy…

Dzień 4 (16.07 – wtorek): Masakra na Kjeragbolten

Miało to wyglądać tak: https://www.visitnorway.com/listings/kjerag/185656/ Nie wiemy jak wyglądało, bo nic nie widzieliśmy – może po nim przeszliśmy 🙂 A było to tak… Drugie podejście na Kjerag było bardziej zdeterminowane. Wyjechaliśmy wcześniej mimo zachmurzenia. Dwie godziny z hakiem i byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy 100 NOK za parking, Mirek zaniósł kwitka do Szaraka (to był głupi…