Dzień 12 – piątek – Monterey

Brniemy na południe. Opuszczamy SF i wjeżdżamy na kontynent omijając wszystkie trzy mosty przez „rondo w Redzie” czyli podstawę półwyspu. Przejeżdżamy przez dolinę krzemową mijając kilka znanych napisów z których chyba najciekawszy to NASA i 2 wielkie hangary. I tyle było widać. Nie wysiedliśmy, choć kusiło… Dojeżdżamy do Monterey. Urodziwe miasto ongiś portowe, teraz już…

Dzień 11 – czwartek – Fantastyczne SF

Dziś chyba pierwsze zwiedzanie miasta na tej trasie. Zmieniamy stroje na pancerne i ruszamy na rajd po San Francisco. Zaczynamy od Golden Gate. I kicha od razu. Nie ma go. To znaczy jest go mniej więcej tyle co Wielkiego Muru – coś tam z mgły wyłazi , ale do pocztówkowego widoku czerwonego giganta ma się…

Dzień 10 – środa – Sekwoje. I nic więcej

No i się nam parki skończyły. Dziś zaliczyliśmy ostatni – Yosemite. Zobaczyliśmy kilka sekwoi, które faktycznie są wielkie, ale nie mniejsze wrażenie robiły sosny panderosa wyjątkowo grubaśne w tych lasach. Ten dzień jest mocno przeciążony dojazdem do SF więc pędziliśmy po parku szybciej od Japończyków. Nawet szef wmówił nam że widzieliśmy wszystkie sekwoje, które wcześniej…

Dzień 9 – wtorek – Dolina Śmierci

Słusznie antycypowałem. Dolina Śmierci wyglądała dużo atrakcyjniej od lasvegasowych kasyn. Jakoś wyjątkowo wiało i rekordowych upałów typu +50 nie zaliczyliśmy. Ale całość ogląda się fajnie, w końcu pustynia jest pustynią. Do tej pory zawsze jakiś krzaczor był.  W centrum jest pozostałość po wielkim biznesie wydobywania boraxu firmy Twenty-mule Team (z polskim śladem utrwalonym nawet jako…

Dzień 8 – poniedziałek – Viva Las Vegas!

Taa, viva – pieprzone Las Vegas. Wykończyło nas. Prawie 3 godzinny spacer po tutejszych atrakcjach wykończył nas bardziej niż jutrzejsza dolina śmierci. Fakt, widzieliśmy i Wieżę Eifla i fontannę Di Trevi, i plac Św. Marka i trochę innych gadżetów tego typu. Gdzie jest ta cholerna piramida? Widzieliśmy też tysiące automatów wraz z przyczepionymi graczami. Ale…

Dzień 7 – niedziela – Utah

Kończą nam się parki narodowe na trasie, ale dziś jeszcze dwa się załapały. Najpierw Capitol Reef. Mała oaza Mormonów w wiosce Fruita (wcześniej Junction) stała się centrum tego parku będącego uskokiem skalnym. Niestety zaliczamy tylko jeden porządny punkt widokowy, z którego na szczęście widać wszystko, ale można by tu się dłużej pokręcić. Ale wszędzie by…